25 maj 2011

"Śmierć rotmistrza Pileckiego" - kilka słów o sztuce

           W ramach akcji "Przypomnijmy o Rotmistrzu" uczniowie naszej szkoły w dniu dzisiejszym uczestniczą w projekcji filmu - sztuki zrealizowanej przez Teatr TVP, a poświęconej ostatnim miesiącom życia Witolda Pileckiego. Uczniowie naszej szkoły pod opieką rodziców i nauczycieli w trzech miejscach Kłodzka rozdają ulotki poświęcone temu bohaterowi, a także zbierają podpisy pod petycja do Parlamentu Europejskiego, aby w sprawie tego, aby dzień 25 maja ustanowić Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. Jest to akcja apolityczna, mająca charakter wychowawczy, której celem jest przypomnienie postaci, która przez dziesięciolecia była skutecznie wymazywana z powszechnej pamięci Polaków.
            Kilka lat temu Telewizja Polska w ramach Teatru Telewizji rozpoczęła projekt „Scena Faktu” mający na celu przybliżyć widzom dotąd mało eksponowane, a na pewno bardzo ważne wydarzenia z historii Polski. Jednym z takich przedstawień jest obraz Ryszarda Bugajskiego „Śmierć rotmistrza Pileckiego”. Sztuka reżysera „Przesłuchania” traktuje o powojennych losach rotmistrza Witolda Pileckiego, który w czasie wojny dobrowolnie oddał się w ręce Niemców, by w ten sposób trafić do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Pomimo sprzeciwu przełożonych, żołnierz AK udał się tam, by stworzyć w obozie ruch oporu. Po wojnie Pilecki we Włoszech spotyka się z generałem Andersem. Komunikuje mu, iż chce wrócić do Polski, bowiem ta, pomimo zakończenia zmagań z hitlerowskim najeźdźcą nadal nie jest wolna. Bohater pragnie wrócić do Warszawy i stamtąd, przy współpracy byłych żołnierzy AK oraz innych patriotów, przekazywać informacje o sowieckim okupancie prawowitej władzy Rzeczpospolitej w Londynie. Szybko jednak zostaje złapany i oskarżony o najcięższe zbrodnie przeciwko państwu socjalistycznemu. Przesłuchiwany przez pułkownika Józefa Różańskiego zeznaje wszystko, ale tylko dlatego, iż obiecane ma, że sądzony będzie tylko on. Oczywiście funkcjonariusz UB nie dotrzymuje słowa i po torturach w katowni na Rakowieckiej na salę sadową zostają doprowadzeni wszyscy współpracownicy Pileckiego. Sam proces jest oczywiście kpiną i parodią. Wyroki zapadły już wcześniej na odpowiednim szczeblu Urzędu Bezpieczeństwa. Kiedy podczas rozprawy Pilecki celnie punktuje zbrodniczość ustroju socjalistycznego i radzieckich towarzyszy, sędzia podpułkownik Jan Hryckowian każe na czas procesu opuścić publiczności salę sądową. Bohater oczywiście ginie. Zostaje zastrzelony na jednym z korytarzy budynku na Rakowieckiej.

   Nie będę w tym miejscu rozpisywał się nad zbrodniczym systemem jakim był komunizm. Do śmierci Stalina w Polsce działo się takie samo piekło jak w Związku Radzieckim. „Utrwalanie władzy ludowej” polegało przede wszystkim na eliminowaniu nie tylko wrogów socjalizmu, ale nawet tych, którzy byli podejrzewani o niechęć do ustroju. Potwornie cierpieli w ubeckich kazamatach nie tylko ci, którzy mieli z władzą ludową na bakier, lecz również ich najbliżsi. Życie wszystkich, którzy nie chcieli ułożyć się z polityką narzuconą przez Związek Radziecki było prawdziwym koszmarem.

   Fabularyzowany dokument Bugajskiego kapitalnie pokazuje system bezpieczeństwa w Polsce, który bezwzględnie i bezkrytycznie poddany był poleceniom i wskazówkom zza wschodnich mocodawców. Politycy, sędziowie, prokuratorzy wreszcie pracownicy służb bezpieczeństwa lojalnie wypełniali rozkazy radzieckich towarzyszy urzędujących na najważniejszych stanowiskach w powojennej Polsce. Nie było mowy o obiektywnym i uczciwym śledztwie. Tym bardziej nie można było spodziewać się sprawiedliwych wyroków. Tragizm bojowników AK oraz organizacji walczących o niepodległość zarówno z Niemcami i Rosjanami poległ na tym, iż wyroki skazujące, często na śmierć, zapadały nie w salach sądowych, lecz w gabinetach politycznych. Czegokolwiek by nie mówili podczas rozpraw, jakkolwiek nie udowadnialiby swojej niewinności, wreszcie cokolwiek nie mówiliby o swoim bohaterstwie, przeciwnikom władzy ludowej należała się tylko kara śmierci. Zarówno śledczy jak i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości oraz dyspozycyjni dziennikarze przedstawiali bohaterów jako wrogów nowego porządku, zdrajców znajdujących się na pasku kapitalistycznych wrażych reżimów. Nagle więc bohaterowie, gotowi oddać życie za ojczyznę i rodaków z piekle wojny, stają kolaborantami i sprzedawczykami, gorzej przedstawianymi Polakom niż najbardziej zapiekli kryminaliści. Niestety, aparat działał bardzo sprawnie, jakiekolwiek uwolnienie się z zarzutów czy udowodnienie swojej niewinności było niemożliwe. W filmie Bugajskiego doskonale rozumiał to mający AK-owską przeszłość sędzia Jan Hryckowian kapitalnie odegrany przez Marka Kalitę. Podporządkowany terrorowi komunistycznemu panicznie bał się, iż z niewiadomych przyczyn nagle stanie się niewygodny i wraz z żoną w sfingowanym procesie zostanie skazany na śmierć. Zdawał sobie sprawę, iż aresztowany zostanie tak samo potraktowany jak skazywani przez niego więźniowie – poddany psychicznym i fizycznym torturom.

   "Śmierć rotmistrza Pileckiego” to kapitalna lekcja historii zarówno dla młodych ludzi pragnących dowiedzieć się o mechanizmach „utrwalania” władzy ludowej zaraz po wojnie, jak i dla rzeszy starszych, którzy z niewiadomych powodów tęsknią za starym systemem zbudowanym i funkcjonującym w przeszłości na fundamencie zbrodni, cierpień i krwi wielu wybitnych Polaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz